Łączna liczba wyświetleń

sobota, 21 lutego 2009

02/05/09 WOLNOŚĆ

Nareszcie poczułam wolność, czyli poszłam na lekcje jazdy. Polskie prawko mam od 16 roku życia, amerykańskie od 15 lat, a samochód kierowałam może 5 razy. Co też mówię kierowałam? Raczej szalałam maluchem na polnych szosach na Wygodzie, wsi moich ukochanych dziadków. Jak się nad wsią unosiła chmura dymu to był to znak, że Ziółkowska przycisnęła gaz.
Mój brat do dziś się ze mnie nabija, a jak mu powiedziałam, że idę na lekcje powiedział tylko
z uśmiechem w głosie: "Tylko pamiętaj włącz radio, silnika nie musisz, ale włącz radio." Nawiązywał do moich młodzieńczych lat, kiedy to jak wsiadałam do samochodu pierwszą czynnością jaką wykonywałam było właśnie zadbanie o to, żeby grała muzyka, bo co to za jazda na głucho. Nic mnie tak wtedy nie interesowało jak radio, ani gaz, ani hamulec, ani biegi. :)
Mówiąc już poważniej braciszek pogratulował mi, że w końcu postawiłam na niezależność. Odzyskuję ją teraz z moim nauczycielem jazdy, Mirkiem, wspaniałym nauczycielem, który od razu docenił mój potecjał, tak ostro skrytykowany przez mego męża, gdy to z nim żo wcześniej próbowałam się nauczyć jeździć. Drogie panie, mąż nauczyciel jazdy, to raczej przegrana na starcie. Brak cierpliwości dla niezwkłych, choć jeszcze nie do końca odkrytych umiejętności żony.
Szusowanie samochodem to ROZKOSZ, a więc drogie panie zapraszam za kierownicę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz