Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 31 marca 2009

WIARA


MARZENIA SIĘ SPEŁNIAJĄ

Od paru tygodni, marzylam o tym, zeby obejrzec "Dancing with the Stars", ktory uwielbiam. Tak sie jakos jednak skladalo, ze odkad zaczal sie nowy sezon programu cos albo ktos non stop stoi mi na przeszkodzie. Zawsze jest cos do zalatwienia, zawsze cos wypadnie, a tu prosze nagle moje marzenie sie spelnilo. Nie spodziewalam sie co prawda, ze w takich okolicznosciach przyjdzie mi obejrzec ten program , ale co tam EMERGENCY ROOM W New York Presbyterian Hospital tez moze byc. Tak, tak wygladowalam dzis w szpitalu. Przyczyna: gallbladder. Przez dziewiec godzin moglam z bliska podziwiac scenki niczym z serialu "Grey's Anatomy" czy tez "Er". Myslalam do tej pory, ze tylko w naszym gabinecie bywa czasem "wesolo", jak bardzo sie myslilam.

cd.wkrotce

niedziela, 29 marca 2009

3/29/09

Fajnie, ze pracuje w szpitalu, ale kiedy jestem z daleka od mojej coreczki i widze przychodzace do naszego oddzialu pediatrii mamy z malymi dziecmi serce mi sie kraja. Ja tez bym tak chciala jak one, siedziec w domu, przytulac malenstwo, bawic sie z nia, rozkoszowac sie kazda chwila spedzona razem. Tak to jest jak sie czlowiek nie urodzil milionerka, a teraz haruj Kasia, haruj
i glowa do gory masz zdrowe dziecko, kochajacego meza, wspanialych rodzicow i prace, ktora lubisz. :)

KOLEJNA ROCZNICA

Mój kochany aniołek ma dziś 7 miesięcy. Czemu ten czas tak szybko leci? Patrzę na nią i nie mogę uwierzyć, że jest już taka duża. Dla tej małej optymistki nie ma żadnych przeszkód, jak sobie coś zaplanuje to zrobi wszystko, żeby to osiągnąć. Już mając 4 miesiące udowodniła mi
i światu, że duży karton z sokiem nie jest dla niej za ciężki i jak się tylko trochę postara to go do góry podniesie. Oczywiście udało się. Ostatnio coraz częściej stoi na nóżkach niewinnie potrzymując się jakiegoś przedmiotu lub któregoś członka rodziny. Gdyby mogła to pewnie już zaczęłaby biegać :)
A ja dziękuję Bogu za każdy kolejny dzień jej życia, za jej uśmiech, który potrafi rozpędzić każdą burzę, raczki, które przytulają jak żadne inne na świecie, donośny głosik ( to chyba po mamie), po prostu za nią - najpiękniejszy prezent jaki do tej pory w życiu dostałam.

sobota, 28 marca 2009

PIERWSZE SŁOWO

Dziś, moja córeczka powiedziała swoje pierwsze słowo: TATA. Najpierw, jak byłam w polskiej szkole, zaprezentowała swoje nowe osiągnięcie tacie, potem babci i dziadkowi, a na końcu już wróciłam do domu, także mnie. Aż łezka mi się zakręciła w oku, z taką słodyczą wypowiada to słowo i wyznam szczerze, że trochę mi się zrobiło smutno, że słowo MAMA jakoś tak poszło
w odstawkę. To nic, że przez dziewięć miesięcy nosiłam ją w brzuchu, to nic, że przeszłam 17 godzin porodu zakończone cesarką, to nic, że przez wszystkie miesiące od jej urodzenia to ja zrywałam się do niej non stop w nocy. NIECH ŻYJE TATUŚ!!! A swoją droga jakie te dzieci mądre, wiedzą, że mama kocha ja bezgranicznie, że mamie nie trzeba słodzić. A tatuś? Tatuś jak słyszy "tata" z ust jego ukochanej córeczki to topi się z miłości, na jego twarzy pojawia się uśmiech w kształcie banana, a duma go wprost rozpiera.

Kocham Cię ty moja poprawna politycznie córeczko!!! :)

P.S.- Jakie było pierwsze słowo Waszych dzieci?

PRZYGARBIONY UŚMIECH

Ostatnio coraz częściej ktoś mi zwraca uwagę: "Wyprostuj się, przestań się garbić!" A jak tu się prostować, keidy człowiek pada ze zmęczenia. W pracy przez osiem godzin wiszę zgięta nad biurkiem i ekranem komputera, w domu nad maleństwem. Nie zrozumcie mnie źle, kocham moją pracę, a tym bardziej kocham moje dziecko, ale jakoś tak mi ciężko. Kręgosłup mnie coraz cześciej boli od dźwigania tego "codziennego krzyża".

Czymże jest jednak mój krzyż w porównaniu z ty, który dźwigał sam Chrystus? Czymże jest mój krzyż w porównaniu z krzyżem matki, której dziecko umiera na raka? Czymże jest mój krzyż w porównaniu z bólem dziecka, które właśnie straciło rodziców? Uśmiecham się więc szeroko, najszerzej jak potrafię, bo świat jest taki PIĘKNY!!! Za oknem słońce, przyroda budzi się do życia, moje maleństwo ż od czterech dni przesypia całą noc (je tylko raz lub dwa przez sen).

Dziś z moimi dziecmi w polskiej szkole czytałam wierszyk Doroty Gellner "Wiosenny Czarodziej". Oto on:

Czary-mary, fiku-miku,
szedł Czarodziej po trawniku,
Niósl w plecaku fiołki, róże
a stokrotki gdzie? w kapturze!

Rzucał kwiaty gdzie się dało,
żeby wszędzie coś pachniało.
Koło ławki, koło krzaka,
jakie kwaity? Te z plecaka!

W piaskownicy palmy sadził -
nawet nieźle sobie radził
no i huśtał na huśtwace
rozczochrane dwa dmuchawce.

wyczarował, czary-maty,
na kałużach nenufary
aż podwórko zmienił w śliczny,
mały ogród botaniczny.

Spróbuję może i ja trochę poczarować:

Czary-mary, fiku-miku
szczęścia w życiu mym bez liku.
W moich oczach kwaity kwitną,
zaraz wszystkie smutki znikną.

Całuję Was wiosennie!!!!

piątek, 27 marca 2009

PRZECIEŻ JA JESTEM NIEBEM I ŚWIATEM

Dziś trochę poezji ulubionej przeze mnie Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej:

Wciąż rozmyślasz. Uparcie i skrycie.
Patrzysz w okno i smutek masz w oku...
Przecież mnie kochasz nad życie?
Sam mówiłeś przeszłego roku...
Śmiejesz się, lecz coś tkwi poza tym.
Patrzysz w niebo, na rzeźby obłoków...
Przecież ja jestem niebem i światem?
Sam mówiłeś przeszłego roku...



STAŃ PRZED LUSTREM

"Stań przed lustrem i spójrz sobie prosto w oczy. Widzisz tę samą osobę, która za pięć, dziesięć albo trzydzieści lat zajdzie dalej, niż teraz potrafisz sobie wyobrazić."

czwartek, 26 marca 2009

PŁOMIEŃ NA WIETRZE

Dziś w moje ręce wpadł kwietniowy numer magazynu "Pani" i od razu tekst pod tytułem "Płomień na wietrze" opowiadający o trójce ludzi, którzy wystawieni na wielką próbę przezwyciężyli los, który innych powaliłby na łopatki. Co naweChoć wydawało się to niemożliwe, odnaleźli spokój i radość życia.
Mnie szczególnie wzruszyła historia IGOR JANKE, dziennikarza. Dlatego zamiesczam ją poniżej.

Przez jedenaście lat Igor Janke nie był w stanie publicznie mówić o tej tragedii. Wciąż ma wiele wątpliwości, ale wierzy, że jego historia może komuś pomóc.

Nie wszystko potrafi sobie przypomnieć. Na przykład nie umie zrekonstruować samego wypadku. Co się właściwie wtedy stało na drodze? Kto zawinił? Nie wie, nawet nie chce wiedzieć, bo to niczego już nie zmieni. Pamięta, że było ciepłe, słoneczne lato. On i jego żona Dagmara czuli się szczęśliwi. Cieszyli się, że są razem. – To była pełnia miłości, jakiej nie doświadczyłem nigdy wcześniej. Widocznie dojrzałem uczuciowo do małżeństwa. Wiem, że ona też mnie kochała, planowaliśmy drugie dziecko. Wszystko wydawało się możliwe.

Było jak marzenie, które spełnia się na naszych oczach. Właśnie kończyli budować dom w Konstancinie. Miał być kolorowy i radosny jak ich życie. Tego dnia umówili się, że będą wybierać farby i ustalać kolory ścian w poszczególnych pokojach. Chcieli się spotkać. On jechał samochodem z centrum Warszawy, ona wyruszyła z domku, jaki wynajmowali w Zalesiu. Wsiadła z trzyletnim synkiem Szymonkiem na rower, ale na miejsce nie dotarła. Zaniepokojony ruszył trasą, którą miała przebyć. W oddali zobaczył radiowóz policyjny, jakieś zamieszanie, samochody na poboczu.
Wysiadł, podszedł do policjanta. Ten początkowo nie chciał mu nic powiedzieć, zadawał szczegółowe pytania. „Jaki rower? Jakiej marki?”. A potem nastąpiła ta nieodwracalna chwila, kiedy Igor Janke dowiedział się, że jego synek zginął na miejscu, a żona w stanie ciężkim trafiła do szpitala.

– Tę scenę jeszcze dobrze pamiętam. Leżałem na masce samochodu i wyłem. A potem ktoś dał mi papierosy. Paliłem i wrzeszczałem, że to niemożliwe.

W końcu uspokoił się na tyle, by zadzwonić do przyjaciela. Prosił, by pomógł mu szukać szpitala, w którym leży Dagmara. Nie był w stanie sam tam pojechać. Żonę znalazł na oddziale intensywnej terapii. Nie odzyskała przytomności, ale wtedy jeszcze istniała szansa, że przeżyje. Siedział na schodach i dzwonił do jej rodziców. Musiał im powiedzieć, co się stało. Nikt, kto tego nie doświadczył, nie umie sobie wyobrazić, jakie to trudne. Pamięta, że wyszedł przed szpital i znowu palił. Przywoływał wspomnienia, jakby przeglądał film ze wspólnego życia. „Zaledwie trzy lata, a tyle się działo, tak intensywnie”, myślał.

Przypomniał sobie pierwsze spotkanie. Koncert jazzowy, na który przyszła z jakimś towarzystwem. Zobaczył ją na ulicy przed wejściem do Sali Kongresowej i pomyślał: „Tak mogłaby wyglądać moja żona”. Nie mógł przewidzieć, że po koncercie znajomi znajomych okażą się znajomymi Dagmary i że spędzą wspólnie wieczór w barze. I będą rozmawiać, a potem zaczną się ze sobą spotykać. A po trzech miesiącach okaże się, że ona jest w ciąży. (...)



A tak poza tym to szczerze zachęcam Was do czytania " Pani", warto :)

YOU MAY BE POLISH IF...

Dziś dostałam zabawny e-mail do mego przyjaciela, Huberta.
Zapraszam Was do zabawy - Sprawdźcie czy jesteście Polakami? :)

1. You or someone in your family owns a Nissan Maxima with a PL sticker proudly displayed on the back windshield and/or a custom-made European license plate in the front (most likely with your name written on it)

2. You have relatives who aren't really your relatives

3. You sing the same song - “100 lat” - on every occasion (weddings, birthdays, baby showers)

4. You watch soccer

5. You know very well Pope John Paul II was Polish and his name was Karol, not Carol

6. You go to Midnight Mass every Christmas Eve and keep your Christmas tree up till February

7. You drink your wodka straight

8. You listen to techno

9. You don’t feel the need to add an "s" to "pierogi" because you know the word is already plural and it annoys you when others do.. However, you still add "y" to already plural english words... "chipsy", "dzinsy"

10. You are convinced your pets only understand Polish

11. You are forced to listen to Disco Polo by your parents

12. You can spot Polish people like Asians can spot each other

13. When others find out you're Polish, they tell you about every Polish person they've ever known, which is most likely followed by them mispronouncing common phrases such as “czesc” or “dziekuje”

14. Your name always gets slaughtered on the first day of school

15. The thought of eating cow stomach (flaki) doesn’t gross you out

16. When you're at a stranger's house, you expect their trashcan to be under the sink

17. Every window in your house must have "firanki", even in the bathroom

18. Once in a while, you do a big "przemeblowanie" at home

19. You always take off your shoes as soon as you step into someone else's house (even if the owner of the house insists you don't have to)

20. You celebrate your birthday AND your nameday (imieniny)

21. You were extremely surprised to lear n that American weddings last hours, not days

22. When you hurt yourself, you don't say "Ouch", you say, "Awwa"

23. you ever played "na trzepaku", "w gume", or "w Pomidor"

środa, 25 marca 2009

COŚ

TO LUBIĘ

Mam dość ludzi, którzy narzekają na życie. Nie robią nic by je zmienić, winnią innych za nudę
w swoim życiu, za brak wyzwań. A przecież jest tyle rzeczy, za które powinniśmy być wdzięczni, z których powinniśmy się cieszyć. Oto moja lista rzeczy, które lubię.

LUBIĘ:
- niezrealizowane marzenia, bo dają mi siłę do życia,
- życie, bo ma mi tyle do zaoferowania,
- moje maleństwo wtulone w moje ramiona pełne zaufania co do mojej miłości i oddania dla niej,
- czułe dłonie mego męża delikatnie czeszące moje włosy,
- promienny uśmiech mojej córeczki, kiedy wracam z pracy do domu,
- "Kocham Cię" mojego brata zawsze wtedy, gdy tego najbardziej potrzebuję,
- moich kochanych rodziców- najcenniejszy dar z góry
- dom pełen spokoju i miłości,
- rodzinne albumy ze zdjęciami, na których zatrzymał się czas,
- szczerych i niezakłamanych ludzi,
- przyjaciół, na których zawsze mogę liczyć,
- zapach świeżej kawy rano,
- świadomość, że mam za co i co włożyć do garnka,
- zakupy - upust kobiecej próżności,
- zapiekani w cukierni Okruszek na Greenpoincie,
- psy rasy Golden Retriever, moze w końcu kiedyś spełni się moje marzenie i będę właścicielką
jednego z nich,
- podróże i związane z nimi poznawanie świata,
- Manhattan, kiedy z nieba prószy śnieg,
- piosenki Celine Dion,
- chwile ciszy, kiedy mogę pobyć sama ze sobą,
- Fundację Jana Pawła II, w której działam, a która kontynuuje nauczanie Papieża Polaka,
- okres Wielkiego Postu, bo pozwala na oczyszczenie, zatrzymanie się nad sobą,
- okres Bożego Narodzenia - czas kwitnący miłością,
- śpiew w kościele wraz z grupą Te Deum,
- moje polskie korzenie, które mnie ukształtowały,
- pracę w szpitalu, bo uświadamia mi codziennie jak ważne jest w życiu zdrowie,
- moje aniołki, które uczę w polskiej szkole,
- moment, kiedy w całkowitym zaufaniu zginam kolana do modlitwy,
- radość na twarzach ludzi,
- nie częste sytuacje, kiedyś ktoś w subwayu ustąpi miejsca starszej osobie lub kobiecie w ciąży,
- dobre książki, które czytam jednym tchem i od których nie mogę się oderwać,
- poezję księdza Jana Twadowskiego, Adama Asnyka i Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej,
- rozmowy z mądrymi ludźmi, z których się zawsze coś wynosi,
- optymistów, których nadal kilku żyje na tym świecie,


Czekam na Wasze listy.

wtorek, 24 marca 2009

TATO

Dziś są urodziny mojego taty. Kolejne urodziny, za które jestem Bogu tak wdzięczna. Rodzice to jeden z najpiękniejszych darów jakie otrzymałam z góry. Szczęściara ze mnie, że w takim domu
i w takiej rodzinie dane mi było się wychować. Na rodzicach mogliśmy z bratem polegać zawsze.

To oni nauczyli nas jak ważna w rodzinie jest rozmowa. Pokazali, że ciche dni, krzyki, obrażanie się, a tym bardziej wyzwiska, burza spokój, niszczą miłość i zaufanie. tato zawsze rozmawiał
z nami, żaden temat nie był dla niego zbyt błahy. Pamiętam, jak był tu w Stanach, a ja w Polsce, w czasach, kiedy nie było kart telefonicznych, kiedy telefony były zbyt drogie, by wykonywać je częściej niż raz, dwa na kilka miesięcy, pisałam długie, szczegółowe listy opisujące wydarzenia
z mego życia. Listy, które były łączącym nas mostem - mostem, który zacierał granice pomiędzy światem polskim i amerykańskim. Jak ja wtedy za tatą tęskniłam? Jak bardzo zazdrościłam innym dzieciom, że ich tata jest z nimi? Jak bardzo denerwowały mnie komentarze: "Co ty się martwisz? Masz tatę w Stanach, dostajesz prezenty, ale ci super.", a moje oczy napełniały się łzami.
Dziś tato żyje tuż obok mnie, a ja rozkoszuję się każdą chwilą jaką spędzam z nim i z mamą.
I tylko szkoda mi mojego brata, który będąc z rodziną w Polsce, tej radości nie może ze mną dzielić. Sama myśl o tym, że moich rodziców kiedyś nie będzie, że odejdą z tego świata, drażni mnie, boli, wywierca dziurę w środku. Nie jestem sobie w stanie takich chwil wyobrazić i nie chcę ich wyobrażać. Ważne jest tu i teraz, a tu i teraz mam NAJWSPANIALSZYCH RODZICÓW NA ŚWIECIE.

I choć są tacy, którzy uważają, że zbyt mocno jestem związana z moimi rodzicami, nie mam zamiaru ich słuchać, nie będe wybielać ich sumień. Krytykują zwykle ci, którzy sami nie potrafią dogadać się se swoimi rodzicami, których zżera zazdrość, że stosunki pomiędzy dziećmi i rodzicami mogą być pełne zaufania i miłości. Rodziców ma się jednych i trzeba ich szanować. Ja dostałam w dniu moich urodzin dwoje naprawdę WSPANIALYCH LUDZI. Uważam, że nie dorastam im do pięt.

Dziś z okazji Twoich urodzin przede wszystkim DZIĘKUJĘ Ci tato za to, że jesteś tak cudownym człowiekiem, za to, że jak to napisałam lata, lata temu w jednym z moich wierszy po tytułem "Najwierniejszemu":

kochasz mnie

pomimo

za to

dlatego


a przede wszystkim za to, że jesteś MOIM TATĄ.

WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO TATUSIU!!!

KOCHAM CIĘ NAD ŻYCIE!!!

poniedziałek, 23 marca 2009

PO PROSTU KOCHAM


3/23/09

ROBOT WIELOFUNKCYJNY

Czytałam dziś w "Vivie" dość ciekawy wywiad z Weroniką Marczuk- Pazura.
Zachwyciła mnie swoją pewnością siebie, optymizmem oraz dojrzałością.
W wywiadzie moją uwagę zwróciło też jedno zdanie, gdzie mówi, że mężczyźni próbują przerobić kobiety na roboty wielofunkcyjne. Zatrzymałam się na chwilę i przyznałam jej rację.
Posporzątaj, ugotuj, pozmywaj, wynieś śmieci, zajmij się dziećmi, pokochaj się ze mną, zrób zakupy, zapłać rachunki, ugotuj obiad, pokochaj się ze mną, zrób mi kanapki do pracy, zajmij się dziećmi, pozwól mi odpocząć, daj mi chwilę, żebym się mógł zrelaksować, nauczyć się jeździć samochodem, zrób pranie, poskładaj pranie, nakarm małą, zapłać rachunki, zadzwoń do gospodarza, zrozum mnie i moja potrzebę wolności, uśmiechnij się, bądź bardziej spontaniczna, ugotuj obiad, wynieść śmieci, pokaż, gdzie są moje skarpetki.
Robot, by się wykończył, a co dopiero człowiek. Ratunku, panowie, zacznijcie trochę wyręczać wasze żony, zanim Wam się totalnie "popsują". Nawet robotowi trzeba czasem zmienić lub doładować baterie.

JEŻELI CHCESZ ZOBACZYĆ



"Jeżeli chcesz zobaczyć czy kobieta jest szczęśliwa w związku
z mężczyzną, popatrz jak często się uśmiecha"

piątek, 20 marca 2009

MÓJ MAŁY ŻARŁOCZEK

KOCHAĆ TO ZNACZY POSTAWAĆ


Byłam dziś na Drodze Krzyżowej (po raz pierwszy w tym poście) i poczułam ogromną ulgę. Po pierwsze dlatego, ze modlitwa czyni cuda, a po drugie dlatego, ze juz tak dawno nie śpiewałam
z Te Deum. Brakowało mi ostatnio i jednego i drugiego
Gdy śpiewaliśmy z grupą piosenkę "Golgoto" czułam jakby nagle znalazła się sam na sam
z Jezusem, a on z miłością w oczach i zrozumieniem słuchał, jak przyznaję się do swoich błędów:
" To nie gwoździe mnie przybiły, lecz mój grzech.
To nie ludzie Cię skrzywdzili, lecz mój grzech."
Tak często uciekamy od Chrystusa, tak często znajdujemy sobie lepsze i ciekawsze zajęcia: wyjście ze znajomymi, wieczór z pilotem w ręku, film, który w zasadzie juz znamy na pamięć, wypad do baru, komputer, Internet. Kolejna wymówka, kolejne usprawiedliwienie dla naszego nieskazitelnego sumienia. Po co chodzić do kościoła, po co mówić pacierz rano i wieczorem? Bóg
i tak wszystko widzi, wszystko o nas wie. Bóg i tak nas kocha. Czemu tak łatwo rezygnujemy?
W trakcie Drogi Krzyzowej popatrzyłam na ludzi wokół mnie. Każdy z nas dźwiga swój krzyż, większy lub mniejszy, ale swój. Każdy z nas kiedyś upadł, zgrzeszył, zabłądził, pogubił się w tym fałszywym świecie. Każdy z nas ma "szkielet", który skrzętnie ukrywa w szafie.
Pamiętajmy więc o jednym, że Bóg nas kocha, a KOCHAĆ TO ZNACZY POWSTAWAĆ.

MOJE SZCZĘŚCIE

PADA SNIEG

Pada snieg, puszysty snieg.... Jak pieknie wyglada dzis swiat. Uwielbiam kiedy pada, Manhattan ma wtedy zupelnie inne, bardziej romantyczne oblicze. Snieg wywoluje zawsze uczucie ciepla w moim wnetrzu i wymalowuje usmiech na twarzy, przypomina mi o Polsce, ach te sentymentalne powroty

czwartek, 19 marca 2009

A GDY PRZYJDZIE NOC


Cytat dnia:

"A gdy przyjdzie noc i refleksja wskaże,

że wszystko było połowiczne i wiele z tego,

co było zamierzone nie zostało dokonane,

gdy tak wiele budzi wstyd i zal.

Wtedy przyjąć wszystko takim, jakim jest,

złożyć w ręce Boga i Mu pozostawić.

Wtedy będzie można w Nim spocząć

i zacząć nowy dzień jak nowe życie"

Św.Edyta Stein

środa, 18 marca 2009

MUSISZ PRZYJĄĆ TE PORAŻKĘ JAK PRAWDZIWY MĘŻCZYZNA

W marcowym miesięczniku "Twojego Stylu", który uwielbiam i od którego podobnie jak od miesięcznika "Zwierciadło" jestem uzależniona, znalazłam wywiad a Tomem Jones. W mojej pamięci na trwałe zapisała się poniższa wypowiedź piosenkarza:

"Jeśli myślisz, że wygrasz, a przegrywasz i płaczesz, powinieneś spojrzeć na siebie i przyznać: Nie byłem wystarczająco dobry dzisiaj, dziś nie był mój dzień, ten człowiek mnie pokonał. Musisz przyjąć tę porażkę jak prawdziwy mężczyzna. Musisz być łaskawy dla zwycięzcy i przypisać mu całą zasługę."

poniedziałek, 16 marca 2009

PRZEBACZYC TO ZNACZY


WYSTARCZY JEJ LUSTRO


Szperałam dziś na Internecie i oto co znalazłam:
Czy zapytałeś kiedyś siebie, w jaki sposób Pan Bóg wybiera matki upośledzonych dzieci?Postaraj się wyobrazić sobie Boga, który daje wskazówki swym aniołom, zapisując wszystko w swej ogromnej księdze: Małecka Maria, syn. Święty patron, Mateusz, Kurkowiak Barbara, córka. Święta patronka, Cecylia, Michalewska Janina, bliźniaki. Święci patronowie, niech będzie Gerard i Barbara.Wreszcie mówi z uśmiechem do anioła jakieś imię: Tej damy dziecko upośledzone. A na to ciekawy anioł: dlaczego właśnie tej, Panie?Jest taka szczęśliwa. Właśnie dlatego - mówi uśmiechnięty Bóg - Czy mógłbym powierzyć upośledzone dziecko kobiecie, która nie wie, czym jest radość? Byłoby to okrutne. Ale czy będzie miała cierpliwość? - pyta anioł. Nie chcę by miała nazbyt dużo cierpliwości, bo utonęłaby w morzu łez, roztkliwiając się nad sobą i nad swoim bólem. A tak, jak jej tylko przejdzie szok i bunt, będzie potrafiła sobie ze wszystkim poradzić. Panie, wydaje mi się, że ta kobieta nie wierzy nawet w Ciebie. Bóg uśmiechnął się: To nieważne. Mogę temu przeciwdziałać. Ta kobieta jest doskonała. Posiada w sobie właściwą ilość egoizmu. Anioł nie mógł uwierzyć własnym uszom. Egoizmu? Czyżby egoizm był cnotą?Bóg przytaknął: Jeśli nie będzie potrafiła od czasu do czasu rozłączyć się ze swoim synem, nie da sobie nigdy rady. Tak, taka ma być właśnie kobieta, którą obdaruję dzieckiem dalekim od doskonałości. Kobieta, która teraz nie zdaje sobie jeszcze sprawy, że kiedyś jej będą tego zazdrościć. Nigdy niepewna żadnego słowa. Nigdy nie będzie ufała żadnemu swemu krokowi. Ale kiedy jej dziecko powie po raz pierwszy - mamo, uświadomi sobie cud, którego doświadczyła. Widząc drzewo, zachód słońca lub niewidome dziecko, będzie potrafiła bardziej niż ktokolwiek inny dostrzec moją pomoc. Pozwolę jej, aby widziała rzeczy tak jasno, jak ja sam widzę (ciemnotę, okrucieństwo, uprzedzenia), i pomogę jej, aby potrafiła wzbić się ponad nie. Nigdy nie będzie samotna. Będę przy niej w każdej minucie i w każdym dniu jej życia, bo to ona w tak troskliwy sposób wykonuje swoja pracę, jakby była wciąż przy mnie. A święty patron? - zapytał anioł, trzymając zawieszone w powietrzu pióro.Bóg uśmiechnął się: Wystarczy jej lustro."

KOCHAJ, JAK GDYBY NIGDY NIKT CIĘ NIE ZRANIŁ

Kochaj, jak gdyby nigdy nikt Cię nie zranił.
Pracuj, jak gdybyś nie potrzebował pieniędzy.
Tańcz, jak gdyby nikt nie patrzył.
Żyj, jak gdybyś żył w raju.

POSTNE ROZMYŚLANIA


"Wśród licznych trosk i niepokojów,
kiedy już sił nie starcza nam,
karmisz nas Panie swoim ciałem,
Tyś nasza moc, nasz Bóg i Pan."



A ŻYCIE KRĘCI SIĘ DALEJ

Wstałam dziś nieprzytomna, aż wierzyć się nie chce, że właśnie minął weekend.
Moje słoneczko tak słodko rano spało, że całując ją poczułam ukłucie w sercu. Popatrzyłam
z czułością na maleńką buźkę i chyba już tysięczny raz od jej urodzenia utwierdziłam się
w przekonaniu jak bardzo ją kocham. Niestety nadszedł kolejny poniedziałek, a z nim kolejne 50 godzin z dala od mojej córeczki. Coż życie toczy się dalej... Przynajmniej mam zdrowe dziecko, pracę, która w dzisiejszych czasach jest na wagę złota oraz cel w życiu. To nic, że padam ze zmęczenia, to nic, że kolejna kawa nie działa... Przecież życie jest tak piękne!!! Szkoda czasu na marudzenie :)

sobota, 14 marca 2009

DIABLICA W KLUBIE KOBIET

Niedawno zaczęłam czytać świetną książkę "Diablica w klubie kobiet" autorstwa Lindy Francis Lee. Nigdy wcześniej nie spotkałam sie z książkami tej pisarki, ale ta wciągnęła mnie od razu. Głównym bohaterem jest rozpieszczona 28-letnia Fredericka Ware, naleząca, co jest tutaj bardzo ważne, do ekskuzywnego Klubu Kobiet w Willow Creek w Teksasie. Jej dotąd spokojne życie zmienia się drastycznie, kiedy dowiaduje się, że jej mąż pasożyt, spodziewa się dziecka z jedną
z wielu jego kochanek. Kiedy idzie do banku, żeby zablokować przed nim i jego wybranką konta, dowiaduje się, że są one już dawno puste i że o ich zawartość - dorobek jej życia, zatroszczył się już jej ukochany męźulek. Jej złość nie ma granic, ale jak przystaje na damę z klasą postanawia zachować zimną krew. Chcąc utrzymać swój nienaganny wizerunek udaje przed znajomymi, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, a mąż, który przecież już się dawno od niej wyprowadził, nadal z nią mieszka. Postanawia jednak wziąść sprawy w swoje ręce i odzyskać wszystkie utracone pieniądze. Ma w tym jej pomóc prawnik, Howard Grout, nielubiany przez elity gbur i prostak. Czy im się do uda? Przeczytajcie same.

Wracając jednak do tematu udawania przed innymi jak idealne jest to nasze ziemskie zycie... Czemu z taką łatwością nakładamy maski? Czemu tak bardzo chcemy wypaść w oczach innych nieskazitelnie i wzorcowo? Czy to z obawy, co ludzie sobie o nas mogą pomyśleć czy raczej ze strachu? Wiele razy przekonałam się w życiu, że niezależnie do tego co robimy i jak się zachowujemy ludzie i tak będą plotkować. Często są to nawet nasi najbliżsi przyjaciele.
Wieki temu dbałam o "swój wizerunek", życie nauczyło mnie jednak, że czasami podzielenie się swoimi problemami z kimś zaufanym to lek na wagę złota. Wiele razy przekonałam się też, że moje problemy to problemy wielu innych ludzi. Wystarczy tylko usiąść w towarzystwie innych pań, by właściwie zaraz przekonać się jak wiele je łączy. Czasami takie wyrzucenie z siebie "ciężaru", który przygniatał nas nawet latami, to nie tylko ulga, ale krok w radośniejsze życie.
Pracując dla gazety i działając w różnych Polonijnych organizacjach nieustannie spotykam się z ludźmi. Te spotkania mnie ubogadzają. Są chwile, kiedy czyjeś zwierzenia stają się wskazówką do rozwiązania moich problemów, są też momenty, kiedy powierzona mi przez kogoś historia zaskakuje mnie czy wręcz przytłacza ciężarem jej wyznania. Jedno wiem na pewno - warto rozmawiać i to nie tylko z mężem, rodzicami, rodzeństwem, dziećmi, przyjaciółmi, ale czasem właśnie też z zupełnie nam nieznajomymi.

A swoją drogą wpadałam na temat kolejnego felietonu: KONTO RAZEM CZY OSOBNO?
Co wy na to?

piątek, 13 marca 2009

BRAWO DZIEWCZYNY

Wiem, że odwiedzacie mój blog. Dziękuję za wszelkie telefony z pochwałami i czekam na Wasze komentarze. Chciałabym, aby blog JESTEM stał się miejscem szczerych rozmów, pogaduszek, zwierzeń i żartów.
Gratuluję odwagi Ani i Emilce!
Tak trzymać! Może w końcu jakiś pan też się wypowie.

czwartek, 12 marca 2009

ROMANS NA RECEPTĘ

Skończyłam dziś czytać kolejną książkę, tym razem był to "Romans na receptę" Moniki Szwaja.
Książka lekka, zabawna, odprężająca - taki lek na kryzys w tych dziejszych czasach.

WYRZUTY SUMIENIA

Wyrzuty sumienia, ostatnio niczym głodne psy czekają, żeby mnie pokąsać. Znowu mnie dopadło. Wracałam subwayem z pracy i stojąc w zatłoczonym wagonie, pomiędzy innymi ściśniętymi jak sardynki w puszcze ludźmi, zastanawiałam się jak mogłam zostawić własme dziecko i wrócić do pracy. Nie chodzi już nawet o to, że niedługo będę wyglądała jak zombi, bo z braku snu zmęczenie coraz bardziej daje o sobie znać, ale o czas, który tracę z Agniesią - czas nie do nadrobienia.
Poza domem spędzam bowiem codziennie po 10 godzin, to 50 godzin tygodniowo, około 200 miesięcznie, a jak dodam do tego jeszcze godziny z sobotniej polskiej szkoły to jeszcze więcej. Włosyz przerażenia stają na głowie. Tęsknię za moją córeczką i zastanawiam się czemu to nas spotkała taka "kara"?

środa, 11 marca 2009

BOTANIKA NA WESOŁO

Moja koleżanka Beatka przesłała mi dziś w e-mailu "Botanikę na wesoło". Z przyjemnością się nią z Wami dzielę:


DZIEWICA POSPOLITA
Roślina krótkotrwała, wymagająca szczególnej pielęgnacji. Chętnie poddaje się flancowaniu.

STARA PANNA
Roślina długotrwała i pnąca, czepiająca się wszystkiego i wszystkich. Żyje w miejscach odosobnionych nie wiadomo z kim.

KOCHANKA
Roślina kwitnąca pasożytnicza z gatunku motylkowatych. Z uwagi na duże koszty
w naszych warunkach trudna do hodowli domowej. Rozkwita nocą.

ŻONA
Pożyteczne zwierzę domowe, pociągowe, bardzo nerwowe, ale wytrwałe. Żywi się odpadkami, w hodowli domowej bardzo opłacalna przynosząca duże korzyści.

ROZWÓDKA
Należy do owadów występujących w dużych ilościach, znana w przyrodzie pod nazwą szarańcza. Samiczki pozostawia w spokoju, samców niszczy od korzenia. Czyni szkody
w ubraniu zwłaszcza w kieszeni.

WDOWA
Wierzba z gatunku płaczących, szybko próchniejąca.

KAWALER
Ptak przelotny, dzieci swoje podrzuca innym i wówczas zmienia miejsce pobytu. Jest trudny do chwycenia w sidła.

STARY KAWALER
Grzyb jadowity o gorzkim smaku. Żyje przeważnie sam lub w symbiozie z purchawką pospolitą

MĄŻ
Zwierzę domowe z gatunku leniwców. Ze względu na dużą żarłoczność w warunkach domowych przynosi duże straty. W hodowli nieopłacalny. Pochodzenie – skrzyżowanie trutnia z padalcem.

poniedziałek, 9 marca 2009

NIE CIERPIĘ PONIEDZIAŁKÓW

Odkąd wróciłam do pracy zostawiając moje maleństwo w domu - NIE CIERPIĘ PONIEDZIAŁKÓW. Tak najzwyczajniej i najnormalniej, tak po prostu. Po całym weekendzie spędzonym z córunią zostawianie go na kolejne 10 godzin to zabójstwo w biały dzień.
Męczarnia, separacja, nieustanna walka z myślami, tęsknota, pytania: dlaczego? po co? na co?
A moja kruszynka jest tak sprytna, że budzi się teraz zanim jeszcze mamusia zdąży wyjść. Uśmiecha się, a jej twarz zdaje się mówić: "Chciałaś wrócić to pracy, to teraz widzisz jak to jest ciężko."

niedziela, 8 marca 2009

SAMOTNE SERCA

Byliśmy dziś z mężem i znajomymi w Tribeca Performing Arts Center na sztuce "SAMOTNE SERCA" z Edytą Olszówką, Grażyną Wolszczak, Piotrem Machalicą i Piotrem Cyrwuś. Przedstawienie jakże trafione na dzisiejsze czasy. Pomogło nam się w tej dobie kryzysu
i nieustannych zwolnień, zrelaksować i pośmiać, choć temat jakiego dotykało do błahych nie należał.


O mały włos bym zapomniała, dziś 8 marca. Wszystkim kucharkom, sprzątaczkom, księgowym, matkom, kochankom, kierowcom bo tyle funkcji pełni kobieta-żona, życzę by w byciu kobietą odkrywały to, co najpiękniejszeżczyźni potrafili dostrzec wasze piękno.

NIE JESTEM SAMA

"Pan jest mocą swojego ludu, pieśnią moją jest Pan.
Moja tarcza i moja moc, On jest mym Bogiem, nie jestem sam,
w NIM MOJA SIŁA, nie jestem sam"

piątek, 6 marca 2009

JAKOS TO PRZEZYLAM

Jakos to przezylam, pierwszy tydzien w pracy, pierwszy tydzien bez przebywania calymi dniami z malenstwem w domu. Nie bylo latwo, ale nie ja pierwsza i nie ostatnia. Jak powiedzial pewien madry czlowiek nie zyjemy juz w sredniowieczu i kobiety wracaja do pracy.
Owszem wracaja, ale miotane uczuciami, o ktorych ten madry facet nie ma zielonego pojecia. Nie nosil dziecka w sobie przez 9 miesiecy, wreszcie to nie on rodzil i to nie on karmil piersia, a wiec nie ma on zielonego pojecia o bliskosci jaka laczy matke i dziecko.
Jak mi minal ten tydzien? Miotalam sie strasznie, zzeraly mnie wyrzuty sumienia, ze to moje male i bezbronne malenstwo przegralo z praca mamusi. Niech to szlag. Czuje sie tak jakbym okradla wlasne dziecko z tych naszych wspolnych chwil, jakbym okradla je z naszych momentow czulosci, ktore teraz ograniczaja sie tylko do kilku wieczornych godzin - godzin, ktorych jest stanowczo za malo.
Cale szczescie, ze w pracy jest mnostwo roboty i nie mam czasu na zbyt czeste odlatywanie w chmury, bo pewnie tesknota by mnie wykonczyla. Zdjecie mojej coruni, ktore teraz zdobi moje biurko w pracy, to najwazniejsza rzecz na moim biurku. Zerkam sobie na nie, usmiecham sie do Ciebie coreczko i mowie: "Mama Cie kocha. To wszystko, zeby bylo nam lepiej. Mam nadzieje, ze mnie rozumiez, ze mi wybaczysz". Moje oczy napelniaja sie lzami, dobrze, ze dzwoni telefon, na chwile odrywam sie od mojego przebywania z Toba. Jestes moim skrabem moim sloneczkiem, moim lekiem na niepogode, SENSEM MEGO ZYCIA.

wtorek, 3 marca 2009

DOM


DOM.


Przeżyłam drugi dzień pracy.

Dochodzi 12 w nocy. Skończyłam właśnie pisać kolejną pracę na uczelnię. Uciekam, bo chyba zaraz wyladuję z głową na klawiaturze. Sen mnie po prostu zwala z nóg.

Cytat dnia:

"Dom to nie miejsce, w którym mieszkasz, ale miejsce, gdzie Ciebie rozumieją"
J. Morgenstern





DOM

Cytat dnia:
"Dom to nie miejsce, w którym mieszkasz, ale miejsce, gdzie Ciebie rozumieją"
J. Morgenstern

poniedziałek, 2 marca 2009

POWRÓT Z MACIERZYŃSKIEGO

I wróciłam do pracy, po pół roku "odpoczynku" i kolejnej zarwanej nocy. Całe szczęście, że gdy rano wychodziłam mała spała, poszło o wiele łatwiej.
W pracy radość z mego powrotu i od razu wir telefonów, referrali, autoryzacji. Nie zdążyłam się obejrzeć i już była 12. Popołudnie już nie było takie łatwe. Od 2 godziny cały czas myślałam o moim małym szkrabie, co jakiś czas zerkając na ramkę z jej zdjęciem, którą dziś z dumą postawiłam na biurku. Z pracy niemalże wyfrunęłam. Po drodze rozmawiałam z Zosią z KURIERA PLUS, która rano zostawiła mi wiadomość na komórce z życzeniami, żeby ten pierwszy dzień w pracy, z dala od mego maleństwa, był udany, a po południu zadzwoniła zapytać jak przetrwałam 8 godzin w pracy. Kiedy jednak zaczęłyśmy rozmawiać o mojej córuni poprosiłam, żebyśmy ten temat przerwały, bo łzy same napływały mi do oczu.
Kiedy weszłam do domu córunia obdarowała mnie najpiękniejszym uśmiechem pod słońcem, a ja tuląc ją do siebie nie mogłam przestać płakać. Mój mąż przyglądał nam się z boku. Nie wiem czy jednak chociaż w połowie jest w stanie zrouzmieć przez co od wczoraj przechodzę. Więź łącząca mamę z dzieckiem jest bowiem nierozerwalna. Ta bliskość rodzi się z chwilą poczęcia, poprzez całą ciążę, poród oraz wszystkie te magiczne momenty, które nastąpiły zaraz po tym. Dziecko oddalone od mamy jest smutne, mama, która nie ma maleństwa obok niespokojna i zatroskana.

Cholera, wyszłam z domu o 7, wróciłam 6:45. Po powrocie chcialam jak najwięcej czasu spędzić z małą.

Ona ta czuła, pomimo iż tarła oczka ze zmęczenia już po ósmej wieczorem, zasnęła dopiero o 10.
Ja o mało nie zasnęłam razem z nią, kiedy po ósmej karmiłam ją mlekiem. Oczy same mi się sklejały, ale cóż to. Kobieta ma przecież tyle obowiązków. Wróciłam z pracy zrąbana, a tu jeszcze czekało na mnie kąpanie mego małego skarbka, zmywanie po obiedzie, pranie do złożenia, wyparzenie butelek małej, przygotowanie butelek z mlekiem na noc, praca na uczelnię.

W tym czasie jak ja się tym wszystkim zajmowałam mój mąż najpierw klikał sobie na Internecie, potem zrobił sobie wieczorną drzemkę, po czym na miłe zakończenie wieczoru wylądował
z książką Kapuścińskiego w łóżku. Faceci to mają tupet.


A moje zmęczenie? Jakie zmęczenie? Idę spać

niedziela, 1 marca 2009

POTULNA JESTEM JAK BARANEK


Jest prawie pierwsza w nocy. Jakąś godzinę temu usypiałam moje maleństwo i ryczałam jak bóbr. Jutro idę do pracy i serce mi pęka. Mam wrażenie jakbym zdradzała własne dziecko, okradała je ze wspólnego czasu razem, z bezpiecznych ramion mamy, które powinne być blisko
i często, a które już od jutra na 12 godzin będą znikać codziennie. Jestem zła na siebie, na świat, na męża :), na to, że kobiety muszą stawać przed tak chorymi wyborami jak dziecko czy praca.
Patrzyłam na małą jak ją karmiłam i żałość oraz ból rozsadzały moje wnętrze. Po raz pierwszy od narodzin córeczki niejako ją opuszczam. W imię czego?

Siedzę teraz i słuchając mojej ulubionej piosenki Edyty Geppert powtarzam za nią:

" Ja się nie skarżę na swój los, potulna jestem jak baranek
i tylko mam nadzieję, że chyba wiesz, co robisz Panie."

Niech ten cholerny dzień jak najszybciej jutro minie, jeszcze tylko przeżyć poranne pożegnanie. Kurcze, znowu łzy napływają mi do oczu. Nie rycz Kaśka, nie ty pierwsza i nie ostatnia, powtarzam sobie w kółko, ale jakoś te słowa nie przynoszą ukojenia. Idę ponownie ucałować
na dobranoc moje maleństwo, przestałam już liczyć, który to już dzisiaj raz :(