Dziś pewna osoba, którą bardzo cenię, po raz kolejny powtórzyła mi, że będąc na urlopie powinnam coś zrobić dla siebie. Miała rację. Mijają ponad dwa tygodnie, a ja nie zdążyłam tak naprawdę znaleźć jeszcze chwili dla siebie. Chciałam przede wszystkim poświęcić czas mojej kruszynce, co udało mi się w 99%, przy okazji jednak liczyłam, że nadrobię w tym czasie pewne zaległości, tak jak sprzątanie domu, obejrzenie paru filmów, przeczytanie kilku książek, napisanie (czekających już wieki na złożenie) tekstów do KURIERA PLUS. Szybko zorientowałam się, że mój aniołek nie ma zamiaru dzielić się mamą, a ja nie miałam serca, by jej odmówić (zbyt długo jej nie widzę, kiedy chodzę do pracy). Postanowiłam więc, że zaległości nadrobię wtedy, gdy moje słoneczko będzie spało... Jak na razie udało mi się nadrobić wszystkie zaległości dotyczące domu,
o pisaniu i innych "atrakcjach" mogę zapomnieć. I tak chodzę spać 1-2 w nocy :) i tak jestem zakręcon0- przemęczona ( o ile kobieta może być kiedykolwiek przemęczona), czego dowód miałam dzisiaj.
Kiedy w ciągu dnia, już po raz drugi dzisiaj, wyszłam na zewnątrz, w połowie drogi do parku, zorientowałam się, że mam na sobie totalnie nie pasujące do siebie ubrania. Filetowa bluzka, zielone spodnie i czerwono-białe klapki biedronki, które do tej pory nie były nigdy wcześniej
na moich stopach nigdzie indziej jak tylko w domu, to była dla mnie wybuchowa kombinacja.
Szłam i zastanawiałam się czy powinnam wrócić do domu i się przebrać ( zaczynało się chmurzyć więc mogłabym nie spędzić z moim skarbem nawet 30 minut na podwórku) czy powinnam zostać tak jak jestem i rozkoszować się czasem spędzanym z moją córeczką. I po raz pierwszy odkąd pamiętam odpuściłam sobie, poszłam w tej "kolorowej mozaice" , ale obiecałam sobie, że dziś będzie inaczej, że dziś położę sie spać wcześniej.
I już prawie zrealizowałam mój plan, było około 11:00 pm, ale w drodze do łazienki postanowiłam jeszcze tylko:
- wymyć małej butelki,
- nalać mleko na jutro,
- pozmywamć naczynia w zlewie,
- wymyć blaszkę po pieczonych kurczakach,
- wyczyścić płytkę gazową,
- podlać kwiatki,
- posprzątać zabawki,
- posegregować małej ubranka,
- poskładać pranie
Zanim się zorientowałam była już 1 w nocy. Marzenia te duże i te maleńkie !!! :)
W końcu jednak wzięłam prysznic i zrobiłam coś dla siebie - zjadłam zimne maliny :) PYCHOTA!!! Pora spać :0
P.S. - Moje maleństwo, które od trzech miesięcy śpi całą noc, właśnie się już po raz drugi przebudziło, idę ją przytulić. .. Zdążyłam zjeść dwie maliny :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz