Był taki moment w moim życiu, zaraz po urodzeniu mojej córeczki, kiedy uważałam się za największą SZCZĘŚCIARĘ pod słońcem. Cudowni rodzice, wspaniały mąż i przekochana córeczka, do tego praca i zainteresowania, które dawały mi siłę i spełnienie. Nagle czar prysnął, bo podobno jak powiedział mi pewnien życzliwy człowiek, tak naprawdę nie znałam życia. Dziś chłonę ten jego gorzko-słodki smak i tęsknię za spokojem i normalnością, które przez ponad 30 lat były częścią mojego życia. I dziękuję Bogu za moje maleństwo - słońce, którego promienie potrafią rozjaśnić nawet najczarniejszy dzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz