Wstałam dziś nieprzytomna, aż wierzyć się nie chce, że właśnie minął weekend.
Moje słoneczko tak słodko rano spało, że całując ją poczułam ukłucie w sercu. Popatrzyłam
z czułością na maleńką buźkę i chyba już tysięczny raz od jej urodzenia utwierdziłam się
w przekonaniu jak bardzo ją kocham. Niestety nadszedł kolejny poniedziałek, a z nim kolejne 50 godzin z dala od mojej córeczki. Coż życie toczy się dalej... Przynajmniej mam zdrowe dziecko, pracę, która w dzisiejszych czasach jest na wagę złota oraz cel w życiu. To nic, że padam ze zmęczenia, to nic, że kolejna kawa nie działa... Przecież życie jest tak piękne!!! Szkoda czasu na marudzenie :)
Witam Cie skarbie. Fajny blog...podoba mi sie...trzymam za Ciebie kciuki:)i podziwiam za wytrwalosc, odwage oraz kreatywnosc. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńAneta
Anetko, dziękuję za pozytywną dawkę energii :)
OdpowiedzUsuń